 |
Złota Gałąź Nadprzyrodzone Nierzeczywiste Ponadczasowe Forum Humanistów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Greebo
Malachit
Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z biblioteki Jagiellońskiej
|
Wysłany: Pią 23:49, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Ostatnio chodzi za mną kawałek z "Dumy i Uprzedzenia". Może Wam również się spodoba [link widoczny dla zalogowanych]
Jeśli natomiast chodzi o muzykę mityczną, mistyczną i ogólnie klimatotwórczą, odkryłem ostatnio to: http://youtube.com/watch?v=Zp39IFIAbyg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
X
Agat
Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: X-Files
|
Wysłany: Nie 14:33, 03 Lut 2008 Temat postu: Give Me Patos One More Time! ;-) |
|
|
Zupa jarzynowa? Jasne, nie trzeba jej lubić, ale jest bardzo ... tego ... pożywna Dużo cennych wita .... yyy .... to znaczy, techniki, umiejętności i takich tam innych mikroelementów Szef kuchni poleca - ale w sumie bez zbyt wielkiego zacięcia misyjnego jak ktoś czemuś nie chce jeść naszej zupy jarzynowej, to możemy też podać co innego, na przykład trochę przepysznej mielonki na trupie mielonka jest marki Bathory i jak się szef kuchni przekonał jest całkiem do rzeczy, szczególnie ta nazwana Hammerheart - naprawdę super mielonka Klient polecił, szef kuchni zjadł ze smakiem, ale i tak dalej najbardziej lubi różne takie powycinane w dziwaczne kształty jarzynki, które wszystkim pozostałym wydają się tylko całkowicie zbędną przeintelektualizowaną dekoracją ale wiecie, szefowie kuchni są dziwni
A czy recenzja dla barrettowego rechotu była taka nieciekawa? E, no w zamierzeniu miała być raczej taką hmmm powiedziałbym że nieco zbyt przegadaną refleksją, plus szczypta patosu do smaku ale spokojnie możemy przyznać, że za długo trzymałem w piekarniku i nie wyszła skargi i zażalenia przyjmuję na PW
A teraz szef kuchni poda coś z zupełnie innej beczki Oto ....... patroszona jaszczurka! Z patosem!
The Doors "The Doors"
Pierwsze, co mnie zadziwia w tej płycie to fakt, że tak można już na debiucie. Że już na debiucie można przedstawić kwintesencję własnego stylu. Że już na debiucie można być tak dojrzałym artystycznie, że już na debiucie można ustanowić standardy wszystkim (a przede wszystkim samemu sobie), że już debiut może być płytą tak skończoną, kompletną, idealną, no po prostu nie do poprawki. A przecież się zdarzyło - zachęcający do przekraczania granic Break On Through (To The Other Side), wielki hicior dla mas Light my Fire ...... no i przede wszystkim to niesamowite, tak oniryczne i archetypiczne The End, bez wątpienia opus magnum zespołu - przecież już tylko w tych trzech utworach mamy właściwie wszystkie wyznaczniki ich dyć szamańskiej estetyki. Czyli przede wszystkim teksty, teksty dosyć przedziwnie pokręcone (nawet jak na wydumane standardy gustującego we francuskich symbolistach i europejskim egzystencjalizmie Morrisona), a zarazem o tak sugestywnej obrazowości, i tak silnie skorelowane z mantrowymi rytmami wyczarowywanymi przez trójkę instrumentalistów, że słuchając tej płyty można się naprawdę zatracić, "przebić na drugą stronę", przez drzwi, do świata duchów, jaszczurów, morderców i innych meskalinowych wizji wokalisty Czym jest ta płyta? Dla mnie jest to coś na kształt absolutnie szczerego "strumienia świadomości" zespołu, dążeniem do poznania świata poprzez jak najpełniejsze poznanie siebie samych, poprzez odrzucanie barier i zahamowań, poprzez "pójście wgłąb korytarzem, dotarcie do drzwi i zajrzenie do środka ...". Teksty i interpretacja Jima zawsze wprowadzają też jakiś surrealistyczny element, coś, co głęboko zapada ludziom w duszę. Tło, jakie Morrisonowi zapewniają koledzy, świadczy o tym, że The Doors byli w tamtym czasie naprawdę zespołem, że Manzarek, Krieger i Densmore nie tylko doskonale rozumieli "co poeta chce powiedzieć" , ale też potrafili to swoją muzyką świetnie uzupełniać, eksponować i wzbogacać. Styl Doorsów był już ponadto na tyle wykrystalizowany, że potrafili dokazać nawet tego, co naprawdę niewiele zespołów potrafi robić z klasą (a już na pewno nie na samym początku) - nagrać własną interpretację cudzego utworu w taki sposób, że nie tracąc nic ze swego pierwotnego charakteru wpasował się on równocześnie w estetykę zespołu, który poń sięgnął. "Alabama Song" Weilla i Brechta brzmi w ustach dekadenta Morrisona bardzo naturalnie i wiarygodnie, podobnie zresztą jak bluesowy standard Back Door Man . Jednak przy całym szacunku dla powyższych dwóch kompozycji, oraz dla wielkiego hiciora napisanego przez kolegę Kriegera, nijak nie dorównują one temu, co ten pijak Morrison wykoncypował samodzielnie - tu zaczyna się prawdziwy etos The Doors, tu zaczyna się połączenie antycznej tragedii, surrealistycznego symbolizmu, rockowego teatru, kontrowersji i prowokacji. To nigdy nie było zwykłe "no niby coś tam se nagrałem i teraz możecie to kupować" 10/10. Trzeba przyznać, że jak na debiut całkiem nieźle
A teraz szef kuchni pragnie zaproponować pewien ciekawy eksperyment mający na celu jeszcze dogłębniejsze poznanie gustów jego gości Szef kuchni zdaje sobie sprawę, jak trudnego wymaga wyboru, ale jednak ośmiela się prosić, coby goście wzięli teraz do rąk chusteczki i specjalnie dla niego postarali się ze swoich bez wątpienia bogatych i zróżnicowanych lodówe .... yyy, płytotek, wybrać 10 Waszym zdaniem najsma ..... yyy, najlepszych kurcza .... yyy, płyt
Czy szef kuchni może zacząć?
1. King Crimson In the Court of the Crimson King
2. Pink Floyd Wish You Were Here
3. The Doors The Doors
4. Deep Purple Perfect Strangers
5. Led Zeppelin [ten ich genialny pomysł ze znaczkami których nie ma na żadnej szanującej się klawiaturze ]
6. Camel Harbour of tears
7. Frank Zappa&The Mothers of Invention We're Only In It For The Money
8. Genesis Selling England by the Pound
9. Marillion Misplaced Childhood
10. Anglagard Hybris
!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
X
Agat
Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: X-Files
|
Wysłany: Czw 22:57, 07 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj pragnąłbym zaproponować zestaw
Electric Wizard Come My Fanatics - eee no jak dla mnie to brzmi to zupełnie jakby ktoś się za młodu nasłuchał za dużo Black Sabbath (co zresztą już samo w sobie jest mocno podejrzane ), i później bardzo chciał podobnie ... tylko że w międzyczasie oberwał jeszcze po łbie tępym narzędziem co właściwie wszystko wyjaśnia, więc teraz już przechodzimy ad origin :
Black Sabbath Master of Reality - no właśnie, ogólnie rzecz jest całkiem do rzeczy, Ozzy przyjacielsko drze do nas papę i jest fajnie Tylko końcówka Into the Void brzmi dla mnie trochę jakby się ździebko za dużo nasłuchali ....... hehehe, no w życiu nie zgadniecie normalnie mówię Wam, taaaki plagiat złowiłem ale w sumie nie ma zmartwienia, bo ichnie niewinne ofiary (czyli - jakby nie patrzeć - najwięksi plagiaciści showbiznesu ) okazali kolegom po fachu głębokie zrozumienie i nie pozwali ich tam, gdzie by sami nie chcieli być pozywani LOL, no a tak swoją drogą jakie to piękne czasy były, wszyscy się ze wszystkimi dzielili, nie to co dzisiaj, znieczulica społeczna normalnie galopuje
Robert Plant & Alison Krauss Raising Sand - zastanawiające
Dream Theater Systematic Chaos - to jest proszę państwa metal progresywny - czyli gatunek, który jest akurat dokładnym zaprzeczeniem zarówno metalu jak i progresji ....... co pozwala mi z wysokim prawdopodobieństwem domniemywać, że co jak co, ale nazwę to wymyślał mu ktoś obdarzony albo wyczuciem muzycznym młotka, albo poczuciem humoru śrubokrętu nie byłoby w tym zresztą nic szczególnie dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że dziwnym zbiegiem okoliczności te akurat dwa wredne epitety elegancko mogą posłużyć za charakterystykę właściwie całej tej muzycznej dewiacji no bo krótko i zwięźle: jak tak na nich patrzę, i tak ich sobie kontempluję, to cała ta dziwaczna reprezentacja widzi mi się li gromadą smutnych kolesi, którzy tak bardzo starają się być ambitni, że to aż człowieka przerażenie ogarnia ile ich to wysiłku kosztuje a Teatrzyk Marzeń naprawdę wyróżnia się w obrębie tego ogólnie dość przykrego podgatunku (zapewne krewniaka równie wstydliwego dla metalu jak dla progresji) - ale wyróżnianie się w czymś doprawdy nie zawsze jest komplementem
Ścianka Dni wiatru - super - naprawdę super, tylko mam też jakieś takie niejasne wrażenie, że w przypadku tej konkretnej płyty to po jednokrotnym przesłuchaniu nie powinienem jeszcze tak naprawdę otwierać gęby, bo byłby to objaw braku szacunku i po prostu nie wypada powałkujemy ją sobie lepiej jeszcze trochę zanim się w końcu ośmielimy zarecenzjować na dzisiaj powiem tylko tyle, że widzi mi się że będzie całkiem dobrze smakować z patosem
i tyle
.... acha, nie, no przecie jeszcze jedno look: [link widoczny dla zalogowanych] - i trzymać się bo to będzie LOL
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Erni
Administrator
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:09, 11 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Tak to jest... nie ma człowieka krótką chwilę a tu trzeba się wyraźić n bo na takie posty nia można pozostć obojętnym. No to piszę, bo czasu mało, materiału dużo i tkie tam baniaki , które mowią wykładowcy studentom, jak na kacu nie chce im się wykładów prowadzić  
Zacząłeś X-sie od drzwi, ja też zacznę i skończę, bo moja przygoda z doorsami skończyła się tak szybko jak zaczęła. Więc płytę klasyk oczywiście słuchałem... tylko czas ku temu nie był odpowiedni. No bo w tym samym okresie do rąk trafiły mi dwie, jeszcze wtedy kasety Immortal "At the heart of Winter" i Behemoth "Satanica". Ciemna strona mocy kusi najbardziej, więc wybrałem ścieżkę potępionych. Obi wan Kenobi w postaci Jima Morissona nie przekonał mnie, bo mówił do mnie za łagodnie... a szkoda. Dlatego ja swojje oceny nie wydam, daj mi czas, odkurzę ją z półki i napiszę za tydzień. 
Za to jednak prawie że na świeżo ocenie nową płytę Dream Theater. No więc tak, z tym co napisałeś o ambicji genialnych muzyków- zgadzam się w 100%. Jednakże to co zrobili na ostatniej płycie nie powala w ogóle. Jestem ku temu jedna przyczyna. Wśród produkcji genialnych muzycznych przekrętasów zapomnieli o jednej ważnej kwestii, że czasami za duża komplikacja powoduje nie lada zamieszanie. Więc mamy tu dużo, a raczej mało , długich utworów, czasami właśnie chyba za długich i trochę nie do ogarnięcia. La Brie i chłopaki jak zwykle się starają, lecz niestety płycie tej brak pewnej świerzości. A to w muzyce jest bardzo ważne. I tak wśród całej płyty naprawdę podba mi się jedna wstawkę z jednego utworu, nie pamiętam nawet z którego, gdyż płyta zlewa się w całość. Ocena moja zatem będzie składała się z dówch członów 1 ocena płyty 7/10 (ciężko ocenć jednych z najlepszych muzyków świata) 2 ocena 3/10 w porównaniu z ich poprzednim albumem, rewelacyjnym train of thought.
Recztę skomentuje później.
p.s. ta metallica jest straszna   
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|