 |
Złota Gałąź Nadprzyrodzone Nierzeczywiste Ponadczasowe Forum Humanistów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Meliana
Jaspis
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:57, 10 Gru 2007 Temat postu: Problem bezpieczeństwa dawniej i dziś |
|
|
Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pytanie, czy wykrystalizowany współcześnie "ład" światowy jest na takim etapie, że nie mamy się czego obawiać, czy jest to tylko pewna przykrywka, tzw. "zasłona dymna", którą wielcy tego świata narzucili na rozwinięty Zachód, żeby ukryć problemy, które nabrzmiewają w "zapalnych" punktach naszego globu ( mam tu na myśli Afganistan, Irak, Iran, Bliski Wschód, większą część Afryki i Koreę Północną ).
Dla mnie po zamachach na WTC jasnym jest, iż problem jest bardzo poważny i obawiam się, że obecna polityka Stanów Zjednoczonych nie przybliża nas do spokoju na świecie. A jakie są Wasze odczucia? Macie jakieś obawy względem naszego bezpieczeństwa, czy sądzicie, że Polska jest tak bardzo nieznaczącym krajem, że u nas nic złego nie może się zdarzyć? Dokąd Waszym zdaniem zmierza ten świat?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Erni
Administrator
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:50, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Bezpieczeństwo z zasady jest jedną z wielu wartości obok chociażby poczucia akceptacji niezbędnych człowiekowi do egzystencji. Niestety tak jak krótko nakreśliłaś atak na Waszyngton i Pentagon z 11 września zburzył mit bezpiecznego świata lub jak to woli wyniósł na światło dzienne problemy globu obce mieszkańcom bogatej Północy. Z drugiej strony od dłuższego czasu mamy do czynienia z podkreślaniem problemu bezpieczeństwa i to w wymiarze wieloaspektowym. Już nie tylko ochrony państwa Zachodu przed muzułmańskimi chordami terrorystów. (których na dobrą sprawę mamy mnóstwo w Europie) Powinniśmy się mieć na baczności, tylko brak zaufania nie czyni z nas potencjalnych ofiar. Dlatego pytań o kwestie bezpieczeństwa mnoży się więcej niż odpowiedzi. I tak:
Czy USA nie żeruje na braku poczucia bezpieczeństwa na świecie? Czy wszechobecna kontrola jest dla pozornego zażegnania tego procesu niezbędna? I czy my będąc obiektem ciągłej obserwacji czujemy się naprawdę bezpiecznie? To tylko trzy z nich. Wyjdźmy jednak poza obszar USA-terroryzm- Europa- islam. Epatowanie strachem stało się idealną machiną do kontrolowania m.in. ekonomi. Nagłośniona choroba wściekłych krów zrujnowała w wielu rejonach Europy hodowców bydła. Teraz powróciła ptasia grypa, a raczej jej medialna epidemia. Farmy są niszczone kury puszczone z dymem, a mimochodem, tak od niechcenia wspomina się, że przecież surowego drobiowego mięsa nie jadamy, więc cała to choroba (występującą każdego roku tylko czasami intensywniej czasem słabiej) nie powinna być używana jako kolejny straszak. Przykładów posiłkowania ludzkości medialnymi papkami jest bardzo bogata, zapraszam więc do dyskusji… postraszmy się nawzajem brakiem bezpieczeństwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
X
Agat
Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: X-Files
|
Wysłany: Wto 20:06, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy temat
Hmmm, a jeśli chodzi o światowe bezpieczeństwo, to wypada tylko zgodzić się z Szacownymi Przedmówcami - czyli że chyba nie ma go zbyt wiele ten "wykrystalizowany ład", w który - wbrew oczywistym oczywistościom - wciąż jeszcze zdaje się wierzyć część zachodniego społeczeństwa, jest moim zdaniem (cynicznym, a jakże) tylko taką szczęśliwą utopią, na miarę społeczeństwa marksistowskiego i innych takich. Idealista Fukuyama na widok ostatecznego rozpadu Bloku Wschodniego wzruszył się niezmiernie, a potem popadł w euforię i czym prędzej opisał koniec historii ....... tylko że chwilę później dopadła go przykra rzeczywistość i zmuszony był zrewidować swoje tezy, publikując sprostowanie długości i formy kolejnej książki. Tylko że o tej drugiej mało kto wie, a zresztą i tak nikogo ona nie obchodzi
No dobra, a zatem mieliśmy na Zachodzie dziesięć lat świętego spokoju (który trafił nam się jak ślepym kurom ziarno). Fukuyama dostał swoją upragnioną przerwę w historii, podczas której swój chłop prezydent Stanów Zjednoczonych mógł trawkę "palić ale nie wdychać", śmiać się z żartów Borysa Jelcyna, grać na trąbce i poświęcać konferencje prasowe temu, z kim i dlaczego uprawiał seks. Wszystko bardzo fajnie. Było miło ale się skończyło
..... i nie mogę się w tym miejscu powstrzymać przed małą dygresją (prowokuję do bana ) - że wszystko to tak jak zwykle i jak to drzewiej bywało Ile już bowiem tych "końców " było? Nawet Hegel jednego wymyślił, miał być ponoć w 1806. Trudno powiedzieć jakimi ścieżkami błądziły wówczas jego myśli Potem były przesławne lata 1945, 1989 itp. I wszystkie te "końce historii" pokończyły się dokładnie tak samo, to znaczy jakimś kolejnym - bez wątpienia historycznym - wydarzeniem. Cóż, jak widać o historię martwić się nie trzeba; w końcu od 3000 lat nieprzerwanie daje sobie radę ("alleluja i do przodu"), więc chyba niełatwo ją zatrzymać
A zatem Francis "Bo Mam Taką Wizję" Fukuyama okazał się tylko kolejnym z szeregu nieuleczalnych idealistów wierzących, że dla zbudowania nowego, lepszego świata ludzie zaczną się zachowywać w nowy, lepszy sposób A z moich obserwacji wynika (teraz zachowuję się jak zarozumiały buc przekonany, że wszystko wie najlepiej - jestem nim! ), że ludzie zawsze zachowują się po prostu jak ludzie i tyle - co oczywiście za każdym razem wszystko psuje. Spartolili właściwie każdy ustrój, za który się zabrali, łącznie z tak zwaną demokracją liberalną (ale to już temat na kolejny temat ). Zepsuli też całkiem udaną przerwę w historii, udowadniając ponad wszelką wątpliwość, że tak naprawdę to w historii żadnej przerwy nigdy nie było, że historia toczy się cały czas, a tylko Zachód wyskoczył z niej na chwilę na piwo. Impreza Zachodu była w latach 90. taka udana, że popadł w jej trakcie w taki cudowny błogostan - i niemalże uwierzył w koniec historii, przyjaźń amerykańsko - rosyjską, globalizację, pokojowe współistnienie kultur i ptaszki ćwierkające na każdym drzewie. A potem niejaki ibn Laden pokazał wałek, więc Zachód mruknął coś markotnie i wrócił w bieg historii, gdzie teraz stara się w miarę możliwości nadążać. Gdy zaś pojawia się zagrożenie, w języku pojawia się nadreprezentacja pojęć ideologicznych, takich jak patriotyzm, bezpieczeństwo, honor, walka z terroryzmem, walka z zarozumiałymi bucami z Zachodu itp.
A zatem Zachód wrócił do gry, którą inne kultury z powodzeniem kontynuują już od dawien dawna - tak mi się wydaje, że od kiedy pierwsi ludzie po raz pierwszy odkryli, do czego służą kamienie, i że ich sąsiedzi są co najmniej irytujący. OK. Punktów zapalnych na świecie jest wiele, zostały tu już wymienione, totalitaryzmy też chyba mają się całkiem nieźle - wystarczy spojrzeć na ustrój w Chinach, gdzie mieszka jakaś 1/3 ludności świata, i uprawia ryż. Polsce raczej nic nie grozi ....... chyba że kogoś naprawdę poniesie entuzjazm Kluczowe pytanie jednak brzmi dla mnie inaczej - czy powszechny pokój i szczęśliwość w ogóle mają jakiekolwiek szanse? przecież są wbrew naturze
I założę się, że ten post jest nie na temat
Peace
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez X dnia Wto 20:10, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Meliana
Jaspis
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:59, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
X!!!!!!!!!!! Jak tylko Cię zobaczyłam na naszym forum, to z radości obgryzłam wszystkie paznokcie mojej lewej dłoni. Przez następną godzinę je piłowałam ( też z radości ), a teraz po otrząśnięciu się z szoku wreszcie jestem w stanie coś napisać. Nie chcę nawet myśleć, jak mój bełkot prezentuje się z psychologicznego punktu widzenia, ale to teraz nie ważne. Odpowiedź na Twojego posta napiszę jutro, tymczasem Witaj w gronie Humanistów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Erni
Administrator
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:07, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
X-sie! Nie podsumowuj tak dobrej wypowiedzi stwierdzeniem, że nie na temat. Rozszerzyłeś nasze rozważania o parę ważnych czynników. Zacznę od końca Twojej wypowiedzi, czyli od wzmianki o Chinach. Problem tego azjatyckiego smoka z perspektywy bezpieczeństwa globu tkwi gdzie indziej. Paradoksalnie znaczenie potęgi militarnej ChRL (chociażby najliczniejsza armia na ziemi) jest przeceniane, często również przez polskich publicystów. I tak straszono, że Chiny zaatakują Tajwan odegrają się na Japonii królując na kontynencie azjatyckim. Patrząc racjonalnie Chiny właśnie prowadzącą swoją wojnę i na razie nie zaznali goryczy porażki. Chiny wygrywają bitwy w wojnie gospodarczej zdobywając kolejne bazy- monopole ( nie mylić z alkoholem ) A co to ma do kwestii bezpieczeństwa światowego? Mianowicie bardzo dużo. Chiny nie mają zamiaru nikogo militarnie atakować... to pewne. Jednakże solą w oku organizacji międzynarodowych chroniących prawa człowieka są liczne na terenie ChRL obozy koncetracyjne, polityka rodzina 2+1, czy brak opieki socjalnej. Reakcje na te przewinienia docierają do Chin prawie z każdego miejsca globu, ale nie od strony USA. Czemu? A głównie dlatego, że 70% inwestycji zagranicznych USA ulokowanych jest w Chinach; dolar słabnie w stosunku do sztucznie podtrzymywanej chińskiej waluty juana; to tzw. biedne potęgi (Chiny, Indie, Brazylia,Rosja) stanowią o sile gospodarki światowej, a USA nie potrzebny kolejny problem bo mam ich już za dużo, a ostatnie perturbacje z kwestią kredytów hipotecznych udowodniły, że król jest może nie nagi, ale napewno strojny w łachmany
Sumując: kwestia bezpieczeństwa tkwi w korzyściach ekonomicznych- to bardzo smutna prawda. Poza tym czy bezpieczeństwo nie jest grą o sumie zerowej, czy możemy czuć się bezpiecznie tylko wtedy, gdy ktoś pogrążony jest w strachu?
Sięęęęę rozpisałem.... kolejne kwestie w Twoim poście porusze jeszcze dzisiaj.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Erni dnia Śro 13:10, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Erni
Administrator
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 0:55, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Wracając... kurde późno już,ale obiecałem dokończyć rozmyślania, więc oto krótka puenta. Co do Fukuyamy nie sposób się z Tobą X-sie nie zgodzić. Jego wieńczenie końca zatem może być nauczką dla innych przedstawicieli marzycielskiej futurologii, bo tam gdzie niektórzy wróżą koniec może narodzić się zaczątek czegoś nowego. I tak jak napisałeś mieliśmy wspaniały okres błogostanu, gdzie Amerykanie mogli spokojnie jeść hamburgery, a Rosjanie pić wódkę. Koniec zimnej wojny, czas na ciepły odpoczynek. A tu wielkiej boom 11 września, świat muzułmański oszalał z radości jak Polacy przy wygraniu organizacji Euro. Nagle ujawniły się problemy- że za dużo muzułmanów w Europie i USA, że się nie asymilują, a co gorsze nie pracują tylko spiskują przeciwko swoim chrześcijańskim darczyńcom. Mit bezpieczeństwa padł po raz kolejny. Jaką wizją nakarmimy się teraz? Powstanie Euro-islamu, czy może wysiedlenie tych których gościmy już od trzech pokoleń? III wojna światowa o podłożu religjnym czy wchłonięcie przez jedną albo drugą kulturę? Hmmm jedno jest pewne, spokojnie nie będzie.... z resztą nudno też nie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
X
Agat
Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: X-Files
|
Wysłany: Czw 19:00, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Przychodząc ....
Erni napisał: | X-sie! Nie podsumowuj tak dobrej wypowiedzi stwierdzeniem, że nie na temat. |
Dobra, to tylko taki mój styl, walczę z galopującą megalomanią można się nie przejmować
A teraz do rzeczy Ciekawe jest to, co piszesz o Chinach, i oczywiście w pełni się zgadzam, że ich wojna jest właściwie tylko wojną ekonomiczną, że dla światowego bezpieczeństwa innego zagrożenia nie stanowią. Raczej stanowią pewne zagrożenie dla samych siebie (a to jest dla mnie główny wyznacznik totalitaryzmu - bo zachowanie na arenie międzynarodowej, jeśli ma przynieść jakieś rezultaty, nie może zbytnio odbiegać od dyplomatycznej normy - no więc wszystkie te dzisiejsze dziwaczne systemy tylko u siebie mogą się tak naprawdę wyszaleć ). Chiny nie są więc moim zdaniem punktem zapalnym sensu stricte, takim jak chociażby Bliski Wschód, i dlatego nie wymieniam ich w tej samej szufladce - ale jednak, jak napisałeś, tam, gdzie chcą, Chińcyki trzymają się mocno - tempo wzrostu gospodarczego mają takie, że aż ich samych przeraża i próbują trochę zwolnić, cała światowa koniunktura bardzo silnie zależy od ich widzimisię, a uparcie niedoszacowana waluta pozwala im zalewać nas wszystkich swoimi głupimi towarami Tak więc wszczęcie III wojny światowej raczej im się nie opłaca - bo po co - ale może opłacałoby im się wszcząć II wojnę zimną? Mam wrażenie, że i owszem Dzisiejsza hegemonia amerykańska to w moich oczach trochę taki kolos na glinianych nogach, w dodatku, jak piszesz, w sumie nagi pod swymi szmatami coś jak inne wielkie imperia (Rzym czy ZSRR) u swego schyłku. Tymczasem Chiny są świeże, ambitne, wysportowane, i moim zdaniem spokojnie mogą rzucić wyzwanie staremu, już od kilkudziesięciu lat tylko polerującemu swoje medale mistrzowi Dość znaczący był moim zdaniem fakt, że jak zawsze "gościem specjalnym" Bardzo Ważnego (w swoim mniemaniu ) Szczytu G8 była Rosja, tak ostatnio przerzucili tę wielką łaskę na Chiny.
Może więc na razie jeszcze nie przyszło to ChRL do głowy, a może po prostu szykują jakąś wielką niespodziankę - ale bardzo prawdopodobne wydaje mi się, że w końcu rzucą tę swoją tanią rękawiczkę wujkowi Samowi pod nogi, no i cała ta zabawa w szorstką przyjaźń pomiędzy dwoma sferami wpływów zacznie się od nowa, od samego początku Są do tego świetnie przygotowani - mają nawet własny mur! i jakże wspaniałą imprezą mogłoby być jego burzenie podczas kolejnego (n+1) końca historii ..... możnaby je obserwować z księżyca, i mogliby zaprosić pana Watersa, który wystawiłby swoją szopkę i ...... no ale dobra, to już jest naprawdę spora przesada w gdybologii. Pan Waters mógłby przecież nie przyjechać
Teraz kolejna sprawa - czy wojna ekonomiczna nie jest po prostu naturalną konsekwencją zachodniej ewolucji w prowadzeniu wojen? Dla mnie tak, i moim zdaniem ta ewolucja przebiegała następująco:
1) wojny ideologiczne:
a) religia - i na tym etapie wciąż jeszcze są nasi Islamscy Przeciwnicy
b) wolność
c) równość - i oczywiście, walka o równość jest już w jakiś sposób podszyta ekonomią - wynika bowiem z frustracji wywołanej nierównościami społecznymi, które są tak naprawdę nie do uniknięcia, ale cóż, zawsze można przynajmniej nadziać burżuja na widły
2) wojny ekonomiczne:
a) początkowo tłumaczone w sposób ideologiczny - na przykład II Wojna Światowa, która z punktu widzenia Niemiec musiała wybuchnąć bo inaczej szlag by trafił całą gospodarkę - ale za gospodarkę nikt tak naprawdę nie chce umierać, więc trzeba było wymyślić coś bardziej porywającego
b) czysto ekonomiczne bez ideologicznej otoczki, na przykład inwazja Rosji w 1941 czy amerykańskie embargo na eksport ropy do Japonii
c) niemilitarna wojna wpływów pomiędzy blokami (USA vs. ZSRR czy - potencjalnie - USA vs. ChRL) - tzn przeciwko sobie raczej nie ruszą, ale będą się z dużo większym niż zwykle entuzjazmem wtryniać do różnych Wietnamów, Afganistanów itp.
No właśnie, a czy amerykanizacja Afganistanu - nawet jeśli nazywamy ją demokratyzacją - ma jakikolwiek sens? Trochę przypomina mi to starania Woodrowa Wilsona z okresu I Wojny Światowej, kiedy ziutek bardzo usilnie próbował przerobić Europę Środkową, i tylko narobił bałaganu. Teraz próbują tego samego na Bliskim Wschodzie, tylko że demokratyzują go najeźdźczym wojskiem. I tu tkwi moim zdaniem poważny błąd, ponieważ z naszego punktu widzenia demokracja liberalna może sobie być najwyższą możliwą formą ustroju - ale u nas ona wyewoluowała stopniowo, i w tym sensie jest dla nas (w tym miejscu i czasie) idealna. W innych rejonach świata próba jej narzucenia wiązać się będzie nie z ewolucją a z rewolucją, z próbą nagłego przebudowania ludzi i systemu, co kończy się zazwyczaj jakimś kompletnym wariactwem na szafotach, czy też, w dzisiejszych czasach, w Guantanamo
Na zakończenie jeszcze kwestia modelu rodziny 2+1. Nie jestem w sumie pewien, czy z chińskiego - czy też nawet światowego - punktu widzenia jest to zły model. To jest zły model z punktu widzenia zachodniego, bo naszym problemem powoli staje się ujemny przyrost, który takie rozwiązanie może tylko pogłębiać. Problem Chin - czy wręcz świata - jest dokładnie odwrotny, i chociaż zdecydowanie nie można nikogo do niczego zmuszać, to jednak byłbym raczej zwolennikiem promowania w Chinach czy w Afryce modelu 2+1 w taki sam sposób, w jaki u nas promowane są modele wielodzietne. W sumie już teraz balansujemy na niebezpiecznej krawędzi, i dalszy wzrost populacji może prowadzić tylko do skutków, które przedstawił Thomas Malthus, pierwszy i nawet jedyny filozof, który się tym przejmował Malthus pisał, że w sytuacji przeludnienia głównym punktem zapalnym stanie się już nie tyle ekonomia, co po prostu surowce naturalne, których dla wszystkich przecież nie starczy. Ta wojna o surowce już się zaczyna - ja przynajmniej nie mam żadnych złudzeń co do Iraku - ale ropa to jest pikuś, wolę sobie nie wyobrażać jak wyglądają ludzie tłukący się o wodę czy jedzenie.
Erni napisał: | Sięęęęę rozpisałem.... |
W końcu humanizm oblige
Kończąc tego posta powyższą refleksją pozostaję w uszanowaniu,
Ja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|