Złota Gałąź
Nadprzyrodzone Nierzeczywiste Ponadczasowe Forum Humanistów
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Złota Gałąź Strona Główna
->
Literatura i Poezja
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
Literatura i Poezja
Film i Muzyka
Kultura i Sztuka
Historia i Polityka
Psychologia i Filozofia
Mitologia i Religia
Na każdy temat
Podróże
Kulinaria
Humor
Uwagi techniczne
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Meliana
Wysłany: Pią 0:19, 04 Sty 2008
Temat postu:
A właśnie! Co Panowie sądzą o serialu jaki ma powstać na podstawie książek Martina? Jest nadzieja na coś ciekawego, czy ocean rozbudowanych historii Martina pochłonie jej filmową strukturę?
Erni
Wysłany: Czw 22:51, 03 Sty 2008
Temat postu:
No ja nie rozumiem jak można się rozwodzić nad tak krótką i mało treściwą nowelką
kurde można. Ja na razie nie chciałbym za bardzo się rozpisywać, ze względu na to, że pozostał mi do przeczytania jeszcze jeden dwuczęściowy tom.
Co do ulubionych postaci... kurde nie będę oryginalny Tyrion, Jon, Eddard i bracia Cleganowie (uwielbiam tych skurw....
)
Najbardziej nużył mnie zawsze wątek Cathelyn, a co do Smoczycy, ja drogi X-sie jestem odmiennego zdania. Zgadzamy się natomiast co do krwawych godów .... to było miodno-przerażające.
Meliana
Wysłany: Czw 22:01, 03 Sty 2008
Temat postu:
Jak widać temat Sagi Martina - to temat rzeka.
Ale Drogi X-sie! Po wsze czasy będę Ci wdzięczna za polecenie mi tych książek. Nie powiem, na początku nie było wcale pięknie, bajecznie i kolorowo. Zaliczam się do tych fanek Tolkiena, którym ciężko było zmyć w głowie schemat jaki stworzył nasz poczciwy JRR. Jak to napisałam gdzieś w recenzji - jako romantyczna fanka Tolkiena zostałam przez Martina brutalnie sprowadzona na ziemię, zarabiając przy tym silnego kopa w brzuch.
Niełatwo było się przyzwyczaić do świata pełnego okrucieństwa, wyrafinowanych perwersji i wreszcie ostrego, momentami nawet obscenicznego języka, jakim posługują się stworzone przez niego postacie.
SPOILER
Poza tym to boli, kiedy autor z taką łatwością uśmierca głównych ( i to najczęściej dobrych ) bohaterów, okalecza ich, bądź też pozbawia jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro.
KONIEC SPOILERA
Przyzwyczaiłam się jednak, bo świat ten - choć tak bardzo naturalistyczny - jest fascynujący, wciągający, ma w sobie dużo wdzięku i poczucia humoru. Poza tym cała akcja prowadzona jest nadzwyczaj inteligentnie i przemyślanie. Ciężko jest przewidzieć co się w danym momencie wydarzy, a autor jest takim spryciarzem, że może nam zafundować wszystko, dosłownie wszystko ( jak to słusznie X-sie zauważyłeś ).
Których bohaterów lubię najbardziej? O Gosh...ciężko powiedzieć, każdy z nich jest na swój sposób fascynujący. Ale dla mnie prym wiodą Tyrion Lannister, Jon Snow, lubię też tą poczciwinę i niezdarę Samwella, no i oczywiście Cersei Lannister ( jest to chyba najlepsza "zła" postać w historii literatury, szczególnie w "Uczcie dla wron"). Oczywiście reszta jest niewiele gorsza, prawdę powiedziawszy już sama nie wiem.
Jaime jest przecież świetny, Daenerys jest intrygująca, że o Littlefingerze nie wspomnę.
Córki Eddarda mają swoje osobne historie, każda postać to właściwie osobny kosmos, możnaby dłuuugo myśleć i analizować.
Ale jeśli już miałabym wybierać, to chyba te 4 pierwsze, ale pozostałe są niewiele za nimi.
Które wątki mnie nudzą? Nie przepadałam za wątkiem Davosa i średnio za Cathelyn, ale odkąd pojawiła się przy niej Brienne jakoś bardziej zaczęła do mnie przemawiać. Smoczycę dla odmiany lubię i jej wątek mi się podoba, ale to oczywiście rzecz gustu.
Poza tym myślę, że odegra ona niebagatelną rolę w końcowych etapach powieści.
Co zresztą jest delikatnie nadmieniane w "Uczcie dla wron".
Co do dalszych losów bohaterów, to bardzo bym chciała, żeby
SPOILER
dzieci Starków jakoś się poodnajdywały. A jeśli nie wszystkie to chociaż Arya z Sansą
KONIEC SPOILERA
Mam nadzieję, że Martin szykuje jakieś specjalne zadanie dla Brana, no i oczywiście dla mojego ulubionego Tyriona. Jestem prawie pewna że los Cersei jest już przesądzony ( choć znając niespodzianki Martina trudno to odgadnąć ). Co do Jona Snow - ten chłopak pozostaje dla mnie zagadką, doprawdy nie mam pojęcia co Martin dalej chce mu zgotować za los, nic tylko czekać i szykować się na kolejne niespodzianki.
A i na koniec jeszcze jedno: kiedyś Ci X-sie napisałam, że oceniam tą Sagę w skali 10 punktowej 7/10. Otóż zmieniłam zdanie.
Daje jej 10/10. Zasługuje na to, bo posmak pozostawia jeszcze lepszy, niż w momencie aktualnej konsumpcji.
To jest coś Wielkiego i na pewno będzie o Martinie jeszcze głośno.
X
Wysłany: Czw 20:57, 03 Sty 2008
Temat postu:
No tak, fanów pana GRRM ci na tej stronie dostatek
przynajmniej 75% aktywnych użytkowników hehehe
A opisywać zachód słońca nad Pacyfikiem we wszystkich językach globu? To coś dla mnie!
generalnie, niezwykle żywe, błyskotliwe dialogi pomiędzy cudownie i do najdrobniejszych szczegółów wykreowanymi bohaterami to jest dla mnie najmocniejsza strona tego cyklu, to oraz ten właśnie realizm, czy - jak to nieco dosadniej określiła Meliana - naturalizm
Widzę to tak, że czymś Martin musiał się odróżnić, w czymś wypracować swoją orginalność, a
airy fairy fantasy
było już na rynku bardzo dużo, i to z takim Tolkienem na szczycie, z którym bardzo trudno byłoby konkurować w jego własnej niszy
na pewno lepiej było Martinowi stworzyć sobie swoją własną, gdzie sam będzie sobie sterem i okrętem, a innym niedoścignionym i co więcej niekwestionowanym mistrzem
a ja tę realistyczną fantasy spod jego czasem brutalnie prawdziwego pióra od razu wysoko zapunktowałem
Zapunktowałem tak konkretnie to 8 punktami na 10
To, za co Martinowi odjąłem, to fakt, że często zostawia bardzo obiecujące wątki i bardzo przeze mnie lubianych bohaterów na jakieś 150 stron, aby w tym czasie rozwodzić się nad losami tych, których losy fascynują mnie trochę mniej
Np. niejaka Daenerys. Toć ona była nudna jak flaki z olejem
na podstawie tego, co jak dotąd przeczytałem, to nasza smoczyca będzie miała jakiś istotny wpływ na to, co w dobrej wierze uważam za właściwy tok spraw - czyli Westeros
- dopiero pod koniec sagi, a ów koniec sagi, to z całym optymizmem szacuję na rok 2020 (co mnie martwi)
Z drugiej strony rozumiem, że inni ludzie mogą lubić innych bohaterów i inne rozdziały niż ja, bo to zazwyczaj tak jest, że to, co jednym podoba się najbardziej, innym z kolei podoba się najmniej
co już sam mistrz JRRT z właściwą sobie przenikliwością zauważył
czyli takie zostawianie każdego bohatera na 150 stron to był chyba taki swego rodzaju kompromis między wszystkimi możliwymi czytelnikami, i ich wszystkimi możliwymi de gustibus, o których się nie dyskutuje, ale można rozmawiać
Nikt nie może marudzić - albo raczej wszyscy mogą sobie równo marudzić i nikt tu nie jest żadnym wyjątkiem
i na tym właśnie polega demokracja ............
Kolejna sprawa: podoba mi się, że pewnych rozwiązań nie ma u Martina podanych jak na tacy - że na każdy konflikt istnieje dokładnie tyle pełnoprawnych spojrzeń, ile jest stron tego konfliktu - dokładnie tak, jak w prawdziwym świecie. Nie ma łatwo, trzeba wysilić mózgownicę coby wypracować sobie jakąś opinię na temat tego, kto tam tak właściwie ma rację, a i tak zawsze znajdzie się jakiś odszczepieniec, który będzie tę sytuację oceniał inaczej. To, wbrew zarzutom niektórych, nie jest relatywizm moralny, to jest po prostu odzwierciedlenie skomplikowanego pod tym względem świata w skomplikowanej pod tym względem literaturze. To mi się podoba
to jest książka, która prowokuje do przemyśleń
Po kolejne primo
czytając Martina - przynajmniej na początku - miałem wrażenie podobne do tego, jakie jak podejrzewam mają ludzie czytający WP bez znajomości Silmarilliona - wrażenie tej historycznej głębi. Wręcz czuć było, że historia tego świata istnieje już gdzieś spisana, pojawiała się jednak tylko w strzępkach, luźnych uwagach i odniesieniach, dozowanych z wielką wprawą w taki sposób, że fascynowały mnie w niemal równym stopniu co akcja, i nawet jeśli ją opóźniały, to jakoś nie miałem ochoty ich pomijać, jak to się czasami robi przy retrospekcjach tworzonych niejako "na siłę"
U Martina to się wszystko trzymało kupy - poza tym potrafił przedstawić swoich bohaterów zarówno jako pełnokrwistych, jak i tajemniczych; pewne aspekty ich życia (jak już zauważył Erni), choć zarysowane i widać, że autor dobrze wie, co się wtedy działo i może kiedyś zdradzi - nie były do końca jasne, przez co intrygowały czytelnika jeszcze bardziej
Plus
nie należy wywalać wszystkich kart od razu na stół
Chciałbym jeszcze dodać, że Martin napisał chyba najbardziej wstrząsającą (przynajmniej dla mnie) scenę w literaturze fantasy. Krwawe Gody w trzecim tomie cyklu (Nawałnicy Mieczy) rozbiły mnie doszczętnie! Po zakończeniu tego rozdziału musiałem na kilka godzin zaprzestać lektury, bo przechodziły mnie dreszcze ... mało która książka i mało która scena dokazuje czegoś takiego
Wrażenie zrobiło też
[SPOJLER]
ścięcie Eddarda Starka (lubiłem biedaka)
[/SPOJLER]
- no, wszystkiego się spodziewałem, ale nie tego. I jeszcze tak ... beznamiętnie to było opisane ... ugh. Wstrząs na cały wieczór murowany
no i poza tym pierwszy sygnał, że po fabule tej książki można się spodziewać wszystkiego. Owo spostrzeżenie było później przez Martina konsekwentnie rozwijane kolejnymi i kolejnymi niespodziankami, tak że teraz już włąściwie jestem przygotowany na wszystko i nic mnie nie zaskoczy
ale wtedy to się nie spodziewałem, że istnieje na świecie autor, który
[SPOJLER]
w ten sposób załatwi takiego bohatera jak Stark
[/SPOJLER]
. Wydawało mi się, że pewnych rzeczy zwyczajnie się nie robi
Byłem naiwny
których bohaterów lubicie najbardziej? A które wątki Was nudzą? Macie jakieś ciekawe koncepcje co do czyichś dalszych losów? Czy myślicie, że lepiej było głupawo wywiązywać się ze złożonej przysięgi i bronić króla - potwora nawet gdy palił ludzi tuż pod twoim nosem, czy też złamać ślubowania i zabić nie oszukujmy się ale potwora? To ciekawy problem
Erni
Wysłany: Sob 1:54, 29 Gru 2007
Temat postu:
Pisać na temat prozy Martina to jak opisywać zachód słońca nad Pacyfikiem we wszystkich językach globu... znaczy się bardzo czasochłonne.
Liczę więc na to, że w tym wątku opisując kolejne aspektu tego niezmiernie rozbudowanego świata przyliżymy się do jego chociaż pobieżnego odgadnięcia, a dla tych którzy tego autora jeszcze nie znają zachęcimy do odświerzenia sobie umiejętności czytania właśnie przy udziale jego dzieł.
Cykl "Pieśni Lodu i Ognia" to nie tego typu fantasy, gdzie autorzy kreując świat przedstawiony tak mocno są zachywceni tym czego dokonali, że zapominają już o bożym świecie wraz z czytelnikami, którzy bądź co bądź daną lekturę chcieliby poczytać. I tak mamy mnóstwo pozycji z kolorowymi okładkami, które po wydaniu szybko trafiają do miejsc typu-książka na każdą kieszeń lub ania książka. ( nic nie umniejszając tym miejscom, gdyż i tam można znaleźć czasami prawdziwe perełki) Na szczęście Martin taki nie jest. Czytelnik nie tylko poznaje świat dany mu przez autora lecz szybko staje się jego integralną cząstką. Co tu dużo mówić dzięki temu przeżywamy to co autor pozwala nam przeżyć a wyobrażamy sobie kwestie, które pozostały niedopowiedziane.
Rozkładając ten cykl powieści trzeba zacząć niewątpliwei od sylwetk lub jak to woli systemu tworzenia bohaterów. Niestety ten wątek rozpocznę dopiero jutro... późna godzina i brat, ktróy chce obejrzeć jeszcze odcinek herosów na kompie (jego komp jego prawo
) mi to uniemożliwiają
Meliana
Wysłany: Czw 21:31, 27 Gru 2007
Temat postu: George R.R. Martin "Pieśń Lodu i Ognia"
Wątek nieco egoistyczny, ale nie da się ukryć , że ma być też zachętą dla fanów Sagi, którzy niewątpliwie goszczą już na tej stronie.
"Pieśń Lodu i Ognia" to jedna z najbardziej rozbudowanych i najlepiej opisanych Sag fantasy od czasów Tolkiena.
Nie sposób opisać o czym traktują książki Martina. W skrócie można jedynie nadmienić, że jest to niezwykle barwna powieść, stylizowana trochę na czasy europejskiego Średniowiecza. Mamy tu zamki, rody królewskie i szlacheckie, turnieje rycerskie, obyczaje i tradycje podobne do tych z Epoki.
Fabuła jednak nie ma nic wspólnego z dawnymi romansami, czy opowieściami z gatunku "płaszcza i szpady". "Lód i Ogień" to bezwzględna, odarta ze wszelkich sentymentów i mitów, bardzo naturalistyczna powieść, która oszałamia swoim rozmachem, przytłacza okrucieństwem, porywa szybką akcją i zachwyca postaciami. Ciężko jest się od niej oderwać, dlatego ostrzegam: jak już zaczniecie, to najlepiej w momencie, kiedy macie pewność, że inne zobowiązania mogą poczekać. Ta książka jest niebezpieczna, pochłania człowieka całkowicie, akcja książki rozwija się bardzo dynamicznie ku ciągłemu nienasyceniu czytelnika. Powiedzieć: wciągająca, to mało
Bardzo, bardzo polecam!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 phpBB Group
Chronicles phpBB2 theme by
Jakob Persson
(
http://www.eddingschronicles.com
). Stone textures by
Patty Herford
.
Regulamin